poniedziałek, 15 lipca 2013

Nominacja do LBA nr 2


No to zajmę się teraz drugą nominacją do LBA :)

Moje odpowiedzi na pytania:

1. Ulubiona postać z Violetty to?
 León <3
2. Jaka para z Violetty jest twoją ulubioną?
 Hmm...Leonetta.
3. Ulubiony aktor to?
 Jorge Blanco <3
4. Jak kolor jest twoim ulubionym?
 Błękitny ^^
5. Mieszkasz w bloku czy w domku jednorodzinnym?
 Domku jednorodzinnym.
6. Jaka piosenka z Violetty jest twoją ulubioną?
 Oł...trudne pytanie. Ale ostatnio to chyba Voy por ti.
7. Czy podoba ci się mój blog? :)
 Hmm...Ano, podoba ;)
8. Jak ma na imię twoja mama i tato?
 Mama - Ewa, tata - Ryszard.
9. Masz jakieś zwierzaki? Jakie?
 Mam dwa psy, dwa koty i jedną szynszylę.
10. Byłaś już kiedyś nominowana do LBA?
 Byłam.
11. Trudne pytania? :D
 Banalne xD

Nominowane blogi:


Moje pytania:

1. Ile masz lat?
2. Uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak to jaki?
3. Jaki jest twój ulubiony kolor?
4. Ulubiony piosenkarz?
5. Jakiej muzyki słuchasz?
6. Co sądzisz o anime?
7. Czy kogoś nienawidzisz? Np. piosenkarza, zespół?
8. Sam/sama zaczęłaś prowadzić bloga czy ktoś cię do tego namówił?
9. Jaki rodzaj książek lubisz czytać?
10. Kogo z "Violetty" lubisz najbardziej?
11. Lubisz mojego bloga?



Nominacja do LBA nr 1

 Wow, zostałam nominowana do Liebster Blog Award oraz do Versatile Blogger Award. Totalnie się tego nie spodziewałam chociażby dlatego, że dopiero zaczynam. No, ale cóż...dziękuję! 

Najpierw zajmę się pierwszą nominacją co LBA.
Nominowała mnie - Agnieszka Śmietana. Dziękuję Ci :)
Moje odpowiedzi na pytania:

1.Jak masz naprawdę na imię?
 Karolina.
2.Masz jakieś zwierzątko?
 Mam. I to nie jedno ;D
3.Masz chłopaka?
 Nie.
4.Twoja ulubiona postać z filmu Violetta?
 León <3
5.Ulubiona cyfra?
 8
6.Ulubiona rzecz?
 Yyym...Szczerze powiedziawszy to nie wiem.
7.Masz rodzeństwo?
 Ano, mam.
8.Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
  Bo miałam pomysł na opowiadanie i chciałam żeby ktoś je czytał.
9.Masz jeszcze w planach napisać innego Bloga?
 A mam :D
10.Podoba ci się mój blog?
 Nawet, nawet ;)
11.Kogo chciała byś poznać z filmu Violetta?
 Jorge Blanco <3 i Martinę Stoessel.

Blogi, które nominuję:

http://story-violetta.blogspot.com/
http://leonetta-opowiadanie.blogspot.com/
http://leonietta.blogspot.com/
http://historia-violetta.blogspot.com/
http://leonetta-forever.blogspot.com/
http://habla-si-puedes.blogspot.com/
http://opowiadanie-leonetta.blogspot.com/
http://story-leonetta.blogspot.com/
http://violetta-y-leon.blogspot.com/
http://violettamojestory.blogspot.com/
http://violettax.blogspot.com/

Moje pytania:

1. Czemu lubisz pisać?
2. Ulubione zwierzę?
3. Znienawidzona rzecz?
4. Jakiej muzyki lubisz słuchać?
5. Jakie książki lubisz czytać?
6. Ulubiona para z "Violetty"?
7. Z kim z "Violetty" chciałbyś/chciałabyś spędzić dzień?
8. Kto z "Violetty" według Ciebie jest najlepszym piosenkarzem?
9. Twoja ulubiona czynność to...?
10. Czy planujesz jeszcze w przyszłości pisać jakieś opowiadania niezwiązane z Violettą?
11. Co sądzisz o moim blogu?

niedziela, 14 lipca 2013

Powrót


 Witam wszystkich i bardzo przepraszam. W tym tygodniu nie pojawiały się posty, dlatego że byłam na wakacjach u rodziny, no i co za tym idzie - nie miałam dostępu do swojego laptopa. Ale jestem już w domu! Tak więc jeszcze raz bardzo przepraszam, już biorę się za nadrabianie zaległości ;)

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 5 - Chłopak z baru


Francesca

- Tomas! – wydarł się mój brat tak, że prawie upuściłam wszystkie trzymane przez siebie naczynia. Odłożyłam je, więc pospiesznie na ladę.
- Czego się tak drzesz, Luca?! – krzyknęłam w stronę zaplecza. Po chwili wychyliła się stamtąd głowa mego brata.
- Gdzie on jest? Mam dla niego kolejne zamówienie!
- To nie oznacza, że musisz się tak wydzierać! – warknęłam, lecz dalszej kłótni zapobiegł wchodzący do baru dostawca.
- Już jestem, już jestem. – sapnął dopadając do lady obok mnie. – O co tyle krzyku?
- Mógłbyś się szybciej ruszać. – oznajmił mu Luca, lodowatym tonem. Naprawdę nie rozumiem, za co on go tak nie lubi. – Trzymaj i dostarcz to może tym razem nieco szybciej. – mruknął, popychając przez ladę zapakowane jedzenie i kartkę z adresem, po czym znów zniknął na zapleczu.
Pokręciłam tylko głową, wznosząc oczy ku sufitowi.
- Przepraszam za niego, czasami jest niemożliwy. – zwróciłam się do bruneta z uśmiechem. – Ale nie przejmuj się nim.
- Jasne. – przytaknął krótko chłopak, odwzajemniając uśmiech, a ja po raz kolejny zatopiłam się w tych jego pięknych, brązowych oczach… - Sorry, ale muszę już iść, o ile nie chcę, by twój brat mnie zwolnił. – pożegnał się ze mną i już go nie było.
Podparłam głowę dłońmi i odpłynęłam. Tomas jest taki niesamowity, taki przystojny, taki…
- Francesca! – z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Co jest, Cami? – oprzytomniałam.
- A to, że od dłuższego czasu mówię ci, że powinnyśmy się zbierać na zajęcia, a ty zupełnie nie kontaktujesz. Nawet nie zauważyłaś kiedy tu weszłam! – Camila położyła dłonie na biodrach i zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. – Co się z tobą dzieje?
- Ze mną? Nic! Po prostu się zamyśliłam! – tłumaczyłam się.
- Oj, no dobra. Chodźmy wreszcie na te zajęcia. – przyjaciółka się wypogodziła i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Zdążyłam jeszcze krzyknąć Luce, że wychodzę, po czym  udałyśmy się na lekcje.


Ludmiła


 Gdy po raz kolejny na lekcji śpiewu, udowodniłam wszystkim, że to ja jestem najlepsza, udałam się z Natalią na dziedziniec.
- O! Popatrz! Czy to nie ten słodki dostawca? – powiedziałam, wskazując w stronę chłopaka w czerwonym uniformie Restó Bandu.
- Ludmi…naprawdę nie wiem co ty w nim widzisz. Przecież to dostawca.
- No i co z tego? Jest słodki. – powtórzyłam, obserwując z uśmiechem chłopaka.
- Ale pomyśl sobie jak to będzie wyglądać…w dodatku czepiałaś się Leóna, że rozmawiał z jakąś dziewczyną, a sama oglądasz się za dostawcą. – powiedziała, ponownie kładąc nacisk na słowo „dostawca”. Tak jakbym tego nie zrozumiała.
- Nata, z tego co się orientuję to ty nie masz tu nic do gadania.
- Ale co z Leónem? – drążyła.
- Coś wymyślę. – wzruszyłam obojętnie ramionami. – A teraz idź mi lepiej przynieść coś do picia.
 Dziewczyna skinęła głową i posłusznie poszła wykonać moje polecenie. Ach, jak to dobrze być mną!
- Tooomi! – zawołałam, podchodząc do chłopaka.
- Emm…Ludmiła, tak? – zapytał, robiąc nieco zdezorientowaną minę.
- Zapamiętałeś! – pisnęłam. W sumie trudno byłoby mu zapomnieć.
- Na to wygląda. – uśmiechnął się, niepewnie.
- Co tu porabiasz?
- Przyniosłem zamówienie… - wskazał na swoją torbę.
- Ahh, no tak!


Francesca


- No nie wierzę, jak ona się do niego klei. – mruknęłam, podpierając policzek pięścią. Siedziałam z Cami, Maxim i Braco na dziedzińcu. Wszyscy z niedowierzaniem obserwowaliśmy jak Ludmiła bezwstydnie flirtuje z Tomasem.
- W głowie się nie mieści! – zawołałam, oburzona.
- Oj, Fran. Może zamiast tak bezczynnie siedzieć i marudzić, utrzemy nosa tej wiedźmie? – zaproponowała Camila.
- Co masz na myśli? – zapytał Maxi, siedzący na ziemi, oparty o murek, na którym siedziałam z Cami.
- No moglibyśmy tak… - zaczęła.
- Sfilmować ich? – odezwał się Braco.
- A potem pokazać to Leónowi! – dodałam rozentuzjazmowana.
- No nie wiem…ale z tym nakręceniem to całkiem dobry pomysł. – stwierdziła Cami.
- To bierzmy się do roboty zanim skończą rozmawiać. Braco, masz kamerę? – odezwał się Maxi.
- Tak. – odpowiedział krótko, chłopak i już po chwili nagrywał wszystko swoją kamerą, z którą chyba nigdy się nie rozstawał.
- Da się to nagrać z dźwiękiem? – zapytałam, spoglądając mu przez ramię.
- Niestety nie.  To znaczy…nie byłoby nic słychać. Za daleko stoją.
- A podkradanie się to chyba już sobie odpuścimy, co? – zaśmiała się Argentynka.
León


 Szedłem z Andresem korytarzem. Przyjaciel opowiadał mi właśnie o czymś, lecz niezbyt go słuchałem. Byłem zbyt zajęty własnymi myślami. Zastanawiałem się właśnie o co mogło chodzić Carolinie. Ogólnie moje myśli w danej chwili krążyły wokół tej dziewczyny. Z moich myśli wyrwał mnie oburzony głos Andresa.
- León!
- Co? – wreszcie spojrzałem na niego.
- O czym ty cały czas tak myślisz?
- O…niczym.
- Taa. I na pewno wczoraj się nie gapiłeś na tamtą nową?
- Co? – powtórzyłem się.
- Nie udawaj. Wczoraj w Restó. Gapiłeś się na tą dziewczynę, która siedziała z Camilą, Francescą i tym raperem, Maxim.
- Odpuść sobie, Andres…
- Nie rozumiem co ty w niej widzisz. – kontynuował, puszczając moją uwagę mimo uszu.
- Po prostu nie umiem o niej zapomnieć, okay? Ma w sobie coś takiego…
- Ale jesteś z Ludmiłą! A ona jest śliczna, bogata, śliczna, utalentowana, śliczna, mądra… - rozpływał się Andres.
Pokręciłem głową, przystanąwszy, a chłopak poszedł dalej, w dalszym ciągu mówiąc do siebie. Nie zauważył nawet, że się zatrzymałem. Wzruszywszy ramionami, ruszyłem dalej, ale coś kazało zatrzymać mi się przy sali Beto. Tak więc też zrobiłem. Stanąłem obok drzwi i słuchałem, a do moich uszu doszedł dźwięczny głos i nieco cichsze, jakby niepewne dźwięki keyboardu.

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Nagle zapadła cisza, a w następnym momencie doszło do mnie ciche jęknięcie.
- I znowu to samo…
Przestąpiłem próg i ujrzałem Carolinę, opierającą się ze spuszczoną głową o keyboard. Wyglądała na przygnębioną albo co najmniej na niezadowoloną, zrezygnowaną.




Carolina


 Po raz kolejny mi nie wyszło. Muszę jeszcze sporo ćwiczyć., pomyślałam.
- Coś się stało? – usłyszałam znajomy głos i niemal podskoczyłam. Szybko podniosłam głowę i w drzwiach sali zobaczyłam przyglądającego mi się Leóna.
- Nie, nic. – spuściłam wzrok z powrotem na partytury.
Chłopak jednak nie dał zbić się z tropu. Wszedł do klasy i zatrzymał się naprzeciwko mnie, po drugiej stronie instrumentu.
- Beto udostępnił ci salę? – zapytał niby od niechcenia.
- Tak… - mruknęłam. – Pozwolił mi przećwiczyć pewien…utwór.
- Ładnie śpiewałaś. – stwierdził, a gdy podniosłam wzrok, dojrzałam w jego oczach zupełną szczerość. Poczułam, że się rumienię, więc znów opuściłam wzrok na leżące przede mną nuty.
- Możesz mi powiedzieć, naprawdę.
Westchnęłam cicho. Unikanie go chyba będzie jednak niemożliwe; zupełnie niewykonalne. Powoli podniosłam na niego wzrok.
- Po prostu coś mi nie idzie zagranie tego. – przyznałam, choć wiedziałam, że nie chodzi mu tylko o to.
- Może ja ci zagram, a ty zaśpiewasz? – zaproponował.
Zawahałam się, ale tylko przez chwilę. Uśmiechnęłam się do niego lekko i skinęłam głową.
- Możemy spróbować.
- Mogę?
- Ach, tak… - odsunęłam się i szybko zamieniliśmy się miejscami.
Rzucił okiem na tekst, a później przeniósł wzrok na mnie. Uśmiechnął się.
- Zaczynamy? – w odpowiedzi skinęłam mu głową.
Opuścił wzrok na nuty i zaczął grać. Przymknęłam oczy, odetchnęłam głęboko.

Ahora sabes que
Yo no intiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

Ahora ya no se
Lo que siento, va cambiando
Y si el miedo que
Abro puertas, voy girando

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar...
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar (No quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No, no, no)

Y vuelvo a despertar (No voy a parar)
En mi mundo (No quiero parar...)
Siendo lo que soy (No, no, no quiero parar...)

Y no voy a parar (No, no, no quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No...!)

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá


 W miarę śpiewania rozluźniałam się co raz bardziej i początkowo niezręczność jaką odczułam w towarzystwie Leóna, zniknęła zupełnie. Gdy skończyliśmy mój utwór, zarówno na jego, jak i na mojej twarzy widniał uśmiech.
- Masz piękny głos. Naprawdę,  bardzo ładnie śpiewasz. – pochwalił, a ja oczywiście musiałam ponownie się zarumienić.
- Dzięki…a ty świetnie grasz. – dodałam pospiesznie.
- Dzięki. – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Sama to napisałaś?
- Tak. Szkoda, że ja nie umiem tak grać… - jęknęłam. – Uczę się z Beto i ćwiczyłam już kiedyś wcześniej, ale wciąż słabo mi idzie.
- Jeśli chcesz, mogę zostać twoim korepetytorem. – zaoferował się.
- Nie chcę ci robić problemu…
León uniósł brwi.
- Naprawdę sądzisz, że byłby to dla mnie problem?
- Em… - z pomocą, choć nie wiem czy do końca, przyszedł mi Beto.
- Przepraszam cię, Leónie, ale czas na moje zajęcia. – zawołał, wchodząc do klasy i przy okazji wpadając na perkusję.
- Dobrze, już idę. Pogadamy później? – zwrócił się do mnie chłopak.
Zanim zdążyłam się zastanowić, już się zgodziłam, a chłopak opuścił pomieszczenie.
- To możemy zaczynać? – Beto podszedł do mnie, pocierając dłonie.
- Tak, pewnie.


Francesca


- To jak, wrzucamy to do Internetu? – spytałam, razem z Cami i Maxim, oglądając wcześniej nakręcony filmik z Ludmiłą flirtującą z Tomasem.
- No nie wiem… - wahał się Maxi.
- Może lepiej nie? To byłaby lekka przesada. – stwierdziła Camila.
- Przesada? A Ludmiła to nie przesadza? – zapytałam, oburzona.
- No właśnie. Nie zachowujmy się jak Ludmiła. – orzekł Maxi. – Chcesz być taka jak ta żmija?
- Przecież mamy więcej oleju w głowie niż ona. – znów przemówiła Argentynka.
- No dobra… - skapitulowałam.
Naszą rozmowę, jak i zarówno wszelkie inne, przerwał Pablo, wchodząc do sali.
- Jak wam idą przygotowania do zbliżającego się występu? – zapytał od razu na wstępie.
- Dobrze. – odparli zgodnym chórem wszyscy uczniowie, łącznie z nami, czy też grupką Ludmiły.
- Świetnie. Tak, więc przejdźmy do naszej dzisiejszej lekcji…

***

 Lekcje z Pablo były zdecydowanie najfajniejsze ze wszystkich. Co prawda zajęcia muzyki i śpiewu również były bardzo interesujące, ale jednak Pablo wygrywał z tymi wszystkimi swoimi pomysłami.
 Na przerwie ponownie znaleźliśmy się na dziedzińcu. Prowadziliśmy spokojną rozmowę, a Maxi trzymał na swoich kolanach (jak zwykle zresztą) swojego laptopa. Na ekranie po raz kolejny wyświetlony był nasz filmik z Ludmiłą i Tomasem w rolach głównych. Właśnie zastanawialiśmy się co z nim zrobić, gdy niespodziewanie podszedł do nas León.
- Maxi, mógłbym pożyczyć laptopa? – zapytał niechętnie. – Chcę przesłuchać waszą wersję piosenki. Wiesz, trzeba to wreszcie jakoś połączyć. – mówił o naszym zadaniu, które zlecił nam Pablo.
- Jas… - zaczął mój przyjaciel lecz go uprzedziłam.
- Pewnie! – podałam z uśmiechem Leónowi komputer Maxiego, przy okazji włączając filmik. Wszyscy, włącznie z chłopakiem Ludmiły popatrzyli na mnie zdziwieni, ale nikt nic nie powiedział.
León przeniósł wzrok na ekran laptopa i zamarł. Patrzył w milczeniu na wyświetlany filmik, natomiast my obserwowaliśmy jego.
- Ludmiła! – krzyknął w pewnej chwili tak, że wszyscy się wzdrygnęliśmy. Wciąż trzymając komputer Maxiego zrobił kilka kroków w stronę Ludmiły i ponownie ją zawołał. Ta z nierozumiejącą miną podeszła do niego.
- Włączyłaś ten filmik? – szepnął do mnie Maxi.
- Aham. – potwierdziłam z wesołym uśmiechem.
- Myślisz, że teraz z nią zerwie? – zapytała również ściszonym głosem Camila.
- Może. Dobrze by jej tak było. – odpowiedziałam.
Nikt już więcej się nie odezwał, wszyscy przyglądaliśmy się kłócącej na środku dziedzińca parze. Do grupy obserwatorów dołączyli również Andres, Naty oraz kilka innych uczniów, przypadkowych świadków.
- Co tu się dzieje? – usłyszeliśmy w pewnej chwili tuż za nami. Jak na komendę poodwracaliśmy głowy. Zadającą te pytanie była Carolina.
- Właśnie doprowadziliśmy do kłótni między najidealniejszą parą tej szkoły. – odpowiedziałam z dumą.
- A konkretniej? – dziewczyna dosiadła się do nas i znowu przenieśliśmy wzrok na rozgrywającą się na dziedzińcu scenę.
- Braco nakręcił filmik jak Ludmiła podrywa dostawcę z Restó. – odpowiedział jej Maxi.
- I tak się składa, że przed chwilą León zobaczył ten filmik. – dokończyła Camila.
- Ahh…
Wszyscy ponownie umilkliśmy. Dochodziły do nas podniesione głosy Leóna i Ludmiły. Dziewczyna najwyraźniej próbowała się tłumaczyć. W pewnej chwili spojrzała w naszą stronę.
- WY! – krzyknęła, wściekła

Rozdział 4 - Pierwsi przyjaciele i wrogowie


Angie

- Hej, Pablo! Przyniosłam ci kawę! – zawołałam, wsunąwszy się do pokoju nauczycielskiego z dwoma kubkami w rękach.
- Cześć, Angie. – mój przyjaciel obrócił się na swoim fotelu i spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Coś nie tak? – podeszłam uśmiechnięta do biurka i postawiłam na nim kubek z kawą.
- Zgadnij kto przyszedł wczoraj do Studio. – powiedział spokojnie, wciąż z tym samym wyrazem twarzy.
- Nie wiem. Kto? – podniosłam swój kubek do ust i pociągnęłam spory łyk ciepłego napoju.
- Niejaka Carolina, twoja siostrzenica. – oznajmił najspokojniej w świecie.
Obróciłam się i wyplułam gwałtownie kawę, po czym spojrzałam zszokowana na nowo mianowanego dyrektora szkoły.
- CO?!
- Tak. Dobrze usłyszałaś. Była porozmawiać z Beto o prywatnych zajęciach.
Przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć, wpatrywałam się tylko tępo w Pablo, szukając na jego twarzy, w jego oczach choćby cienia kpiarskiego uśmiechu. Chciałam upewnić się, że nie stroi sobie ze mnie żartów. Wreszcie osunęłam się na jedno z krzeseł, uśmiechając się do siebie.
- A więc jednak. Mieli wrócić do Buenos Aires i naprawdę wrócili. Moja siostrzenica. Nareszcie mogę się z nią spotkać. – mamrotałam do siebie.
- Wreszcie się odważysz? – Pablo uśmiechnął się, opierając ręce o blat biurka.
Oprzytomniałam, podniosłam się gwałtownie z krzesła i zaczęłam chodzić tam i z powrotem po pomieszczeniu.
- Nie. Nie dam rady… Jeśli pójdę się z nią spotkać, Hernan znowu mi ją odbierze, wywiezie ją gdzieś, rozdzieli nas. Znowu…
- Zaczęło się… - westchnął mój przyjaciel.
- Ale taka jest prawda, Pablo! Gdy mnie zobaczy to na pewno spakują się i wylecą pierwszym lepszym samolotem byle dalej od Argentyny, ode mnie!
- Jesteś panikarą, Angie. Jak zawsze przesadzasz.
- Może odrobinę… - ponownie opadłam na krzesło. – To mówisz, że była u Beto? I co?
- Jak już mówiłem, chciała się dowiedzieć, czy mogłaby pobierać u niego prywatne lekcje.
- No tak, przecież nie zapisze się na egzaminy, bo jej ojciec na pewno by jej na to nie pozwolił. – prychnęłam. Pablo zamilkł, spoglądając na mnie znacząco.
- Wybacz. – uśmiechnęłam się do niego. – Mów dalej. Zgodził się?
- Powiedział jej, że się zastanowi, ale… - urwał.
- Ale co?
- Powiedziałem mu by ją przyjął. To też taka mała przysługa dla ciebie. – oparł głowę na dłoniach i uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony z siebie.
- Czyli chociaż tutaj będę mogła ją widywać… - podsumowałam. – Dziękuję ci, Pablo! – wstałam i uściskałam przyjaciela, całując go w policzek. – Bardzo ci dziękuję.





Carolina

 Następnego dnia za cesarstwo chińskie, nie wiedziałam co miałam ze sobą robić. Bezsensownie włóczyłam się z kąta w kąt. Zabrawszy z kuchni jabłko podreptałam na kanapie i włączyłam telewizor. Znudzona przeskakiwałam z kanału na kanał, nie mogąc się zdecydować co obejrzeć. Moje dumania przerwał mi wujek.
- Przynoszę dobrą wiadomość! – zawołał, wchodząc do salonu.
- Jaką? W trybie natychmiastowym opuszczamy kraj? – zapytałam ironicznie.
- Hah, widzę, że komuś humor dziś dopisuje.
- Tiaa…to co to za wiadomość? – po raz kolejny wgryzłam się w aż za idealnie czerwoną skórkę jabłka.
- Ten twój nauczyciel… Roberto Be…Roberto Ben… - chyba nie umiał przypomnieć sobie nazwiska „mojego nauczyciela”.
- Beto. – przerwałam mu, przełknęłam kawałek owocu, który miałam w ustach i kontynuowałam. – Po prostu Beto.
- Ahm… - odchrząknął. – A więc ten twój nauczyciel, Beto, zgodził się aby udzielać ci lekcji prywatnych. – oznajmił wesoło, sprawiając tym samym, że zamarłam z jabłkiem w ustach i wreszcie odkleiłam wzrok od telewizora.
- Napłafdę? – zapytałam, wciąż z jabłkiem tkwiącym w mych ustach. Wyjęłam je więc szybko i powtórzyłam pytanie, tym razem wyraźnie. – Naprawdę?
- Naprawdę. – wuj przytaknął z uśmiechem.
Błyskawicznie zeskoczyłam z kanapy, podbiegłam do niego i uściskałam go z radości.
- Kiedy zaczynam?
- Już dzisiaj. Mamy tam być jeszcze przed przerwą obiadową, więc zaraz będziemy się zbierać.
- Okay, okay, muszę tylko jeszcze się przebrać i pozbierać, będę za moment! – krzyknęłam i pomknęłam na schody, wciąż dzierżąc niedojedzone jabłko w dłoni.

***

- Tak, tak, nie zapomnę. Na pewno zadzwonię przed powrotem do domu, nie masz się o co martwić. – zapewniałam wujka, wychodząc z samochodu.
- Miłych zajęć!
- Dziękuję! – odkrzyknęłam i niemal, że w podskokach ruszyłam do Studia.
Nagle jednak stanęłam, zamierając w bezruchu. Tak jakby czas się zatrzymał.
- Carolina! – usłyszałam ponownie swoje imię. Obróciłam lekko głowę i ujrzałam nikogo innego jak samego Leóna, zmierzającego w moją stronę. Zaklęłam w myślach.
- Czyli jednak Beto przystał na waszą propozycję? – zapytał z tym swoim uroczym uśmiechem.
- Tak. – potwierdziłam krótko.
- Świetnie – i jeszcze większy uśmiech… - to może po zajęciach wybierzemy się gdzieś razem, może do Restó, pobliskiego baru?
Och, losie, dlaczego mnie tak pokarałeś?! Dlaczego? No powiedz, co ja ci takiego zrobiłam?!
- Hmm… no nie wiem. Twojej dziewczynie może się to nie spodobać. – rzuciłam bardziej sarkastycznie, niż miałam zamiar.
- Ludmile? Czemu tak twierdzisz?
- Pomyślmy… jesteście wręcz taką idealną parą, a ty nagle proponujesz jakiejś nowej dziewczynie wspólne wyjście, we dwójkę? No wiesz, jej może się wydawać, że to coś więcej niż koleżeńskie kontakty. Na pewno będzie zazdrosna. Jeśli ci na niej zależy…
- Ona nie może mi zabronić kontaktów z innymi dziewczynami. – przerwał moją wypowiedź.
- Niby nie…ale chyba nie chcesz, żebyście się rozstali, prawda? – i znowu zabrzmiałam aż za bardzo sarkastycznie. Wyraz twarzy chłopaka drastycznie się zmienił. Poczułam dziwne ukłucie żalu, więc dodałam szybko:
- Sorry, ale śpieszę się na zajęcia. – odwróciłam się i już miałam odejść, gdy León złapał mnie za nadgarstek.
- Coś się stało? – zapytał. – Czy chodzi o wczorajsze spotkanie? Przepraszam cię za nią. Czasami bywa…nieznośna.
- Nie, nic się nie stało. Nie musisz przepraszać ani się niczym przejmować. – mruknęłam, starając się na niego nie patrzeć. – Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę.
Tym razem już mnie nie zatrzymywał. Puścił mój nadgarstek i pozwolił oddalić się na zajęcia. Tak więc też zrobiłam, jednak towarzyszył mi przy tym smutek, którego nie rozumiałam. Albo nie chciałam rozumieć.


León

 Wpatrywałem się w plecy, odchodzącej dziewczyny. Podobnie jak wtedy, w parku, z tą różnicą, że dzisiaj towarzyszył mi smutek. Co ją ugryzło? Wcześniej się tak nie zachowywała… Czy to możliwe, żeby była zazdrosna o Ludmiłe? Tak jak, przynajmniej na to wygądało, Ludmiła była zazdrosna o nią? Chociaż co do tego drugiego nie jestem pewien. Ludmile równie dobrze mogło chodzić o pozycję, o jej „sławę”. Moje rozmyślania przerwała sama Ludmiła. Jak zwykle na powitanie cmoknęła mnie w policzek, przy okazji rozglądając się, czy ktoś to widział. Dopiero potem przeniosła wzrok na mnie.
- Hej, misiu! – zawołała tym swoim…z lekka piskliwym głosem. Wymusiłem uśmiech.
- Cześć, Ludmi.
- Czy coś się stało? – zmarszczyła brwi.
- Nie, skądże.
- To świetnie. Chodźmy na zajęcia, trzeba pokazać wszystkim, kto tu ma prawdziwy talent. – jak zwykle skromna Ludmiła mówiła jedynie i wyłącznie o sobie.
Objąłem ją w talii i udaliśmy się na zajęcia, a z nami milczący do tej pory Andres i Naty.




Carolina

  Bez większych problemów dotarłam do sali, w której nauczał Beto. Drzwi były otwarte, więc chciałam wejść, jednakże zatrzymałam się w progu. W sali bowiem, grupka uczniów właśnie najwyraźniej ćwiczyła lub prezentowała przed nauczycielem muzyki jakiś swój utwór.
Grupka uczniów składała się z dwóch dziewczyn, obu ciemnowłosych, z tym, że włosy jednej były czarne, drugiej natomiast brązowe oraz chłopaka w bluzie i czapce z daszkiem. Po krótkiej rozmowie, zabrali się do powtórnego zaśpiewania piosenki, która brzmiała następująco:

Si hay duda,
no hay duda.
La única verdad
está en tu corazón.

Si hay duda,
no hay duda.
Se hace claro el camino,
llegaré a mi destino.

Algo suena en mí,
algo suena en vos,
es tan distinto y fantástico.
Suena distinto,
baila tu corazón.
Mueve tu cuerpo, muévelo.

Encuentro todo en mi música
porque estoy siempre bailando.
Yo necesito que mi música
me diga que estoy buscando,
buscando en mí.

Si hay duda,
no hay duda.
La única verdad
está en tu corazón.

Si hay duda,
no hay duda.
Se hace claro el camino,
llegaré a mi destino.

Algo suena en mí,
algo suena en vos,
es tan distinto y fantástico.
Suena distinto,
baila tu corazón.
Mueve tu cuerpo, muévelo.

Encuentro todo en mi música
porque estoy siempre bailando.
Yo necesito que mi música
me diga que estoy buscando,
buscando en mí.


 Tym razem byli bardziej zadowoleni ze swojego wykonania, niż poprzednim razem. Muszę przyznać, że piosenka naprawdę mi się spodobała. Postąpiłam więc krok do przodu i zaczęłam klaskać w dłonie. Zaskoczona trójka poodwracała głowy w moją stronę.
- No hej. – uśmiechnęłam się do nich przyjaźnie.
- O, jesteś już. – zauważył Beto, opuszczając nogi dotąd trzymane na biurku. Trójka uczniów wciąż wymieniała między sobą spojrzenia.
- Może was sobie przedstawię? – zaproponował nauczyciel, podchodząc do nas i stanął obok mnie. – Poznajcie proszę, moją nową uczennicę, Carolinę, jeśli dobrze pamiętam? – w odpowiedzi skinęłam mu głową, więc kontynuował. – A ty poznaj Francesce, Camile i Maxiego. – wskazał kolejno na czarnowłosą, brunetkę i chłopaka.
- Cześć, miło cię poznać. – jako pierwszy odezwał się Maxi, z uśmiechem podając mi rękę. Odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jego dłoń.
- Hej. – odezwały się jednocześnie dziewczyny, również posyłając mi przyjazne uśmiechy.
- Nowa w Studiu? – zapytała Camila.
- Niestety nie. – westchnęłam.
- Będzie uczęszczała wyłącznie na moje zajęcia. – wyjaśnił za mnie Beto.
- Ah, to dlatego powiedziałeś, że jest nową twoją uczennicą.
- Dlaczego nie zapiszesz się do Studia? – zapytała zaciekawiona Francesca.
Hmm…wszyscy zadają mi to pytanie.
- Ja…nie mogę. Sprawy rodzinne, że tak powiem.
Wszyscy w trójkę jednocześnie pokiwali głowami i nie zadawali już więcej pytań. Nagle Beto klasnął w dłonie.
- No, czas zaczynać nasze zajęcia, więc muszę was niestety wyprosić. Jeśli chcielibyście sobie więcej porozmawiać, to możecie to zrobić po zajęciach.
- W sumie racja. – Camila wzruszyła ramionami. – Idziemy?
Pozostała dwójka skinęła głowami i ruszyła do wyjścia.
- Do zobaczenia później! – zawołali do mnie na odchodnym.
- Do zobaczenia! – odkrzyknęłam im. – Wydają się mili… - mruknęłam już bardziej do siebie.
- Bo są. – wtrącił się Beto. – Na pewno się zaprzyjaźnicie,
- Skoro tak pan mówi.
- Beto. Mów mi Beto.
- Dobrze, Beto. – uśmiechnęłam się do nauczyciela, co ten odwzajemnił. Wreszcie rozpoczęły się moje pierwsze zajęcia z muzyki.

***

 Zajęcia z Beto okazały się naprawdę przyjemne i ciekawe. Sam nauczyciel był nietypowy, ale w pozytywny sposób. Nim się spostrzegłam lekcja się skończyła i byłam wolna. No tak…tylko co ja mam robić? Zrezygnowana stwierdziłam, że i tak muszę wrócić do domu, bo nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym sama robić.
Wychodząc z sali, przetrząsałam torebkę w poszukiwaniu mojej komórki, kiedy to się z kimś zderzyłam.
- Patrz jak łazisz! – usłyszałam znajomy już skądś głos.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Ludmiłę, dziewczynę Leóna we własnej osobie.
- Sama też mogłabyś trochę uważać. – stwierdziłam obojętnie, mijając ją.
- Patrzę przed siebie, a nie pod nogi. – powiedziała, co sprawiło, że zatrzymałam się, spoglądając na nią.
- Wyjątkowo oryginalny żart. – uśmiechnęłam się kpiąco.
- Chyba czegoś nie zrozumiałaś. – podeszła do mnie powoli.
- Tak? Czego? – uniosłam jedną brew, krzyżując ramiona na piersiach.
- Możliwe, że nie zrozumiałaś o co mi wczoraj chodziło.
- Doprawdy? – byłam nawet odrobinę ciekawa, o co takiego tej blondynce może chodzić.
- Tak. Jestem dziewczyną Leóna. – oznajmiła po raz kolejny.
- Wiem to. I co w związku z tym?
- To… - spojrzała na mnie z wyższością. - …że masz się od niego odczepić.
- Czy ty mi grozisz? – spytałam rozbawiona.
- Może.
- Nie marnuj swojego czasu. Między mną a Leónem niczego nie ma i nie będzie. – zapewniłam ją oschle, po czym nie zwracając na nią więcej uwagi, wyszłam ze szkoły.
Zatrzymałam się na dziedzińcu i westchnęłam ciężko. Nie miałam jednak ochoty myśleć dłużej o Ludmile i Leónie. Chciałam zapomnieć.
Moje rozmyślania przerwał dotyk czyjejś dłoni na moim ramieniu. Niemalże podskoczyłam wystraszona. Szybko obróciłam się, obawiając się, że może to być León. Jednak szybko odetchnęłam z ulgą.
- Coś się stało? – zapytała Francesca.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. – dodała Camila.
- Aż tacy straszni jesteśmy? – zaśmiał się Maxi.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu się zamyśliłam. – zapewniłam, uśmiechając się.
- Skoro skończyłaś już zajęcia, to chciałabyś może iść z nami do Restó? – zapytała Camila.
Zawahałam się przez chwilę, ale szybko skinęłam głową. W sumie czemu nie?
- A więc w drogę! – zawołał Maxi i całą czwórką ruszyliśmy do baru, który, jak się okazało, należał do rodziny Francesci, a prowadził go jej brat – Luca. Dowiedziałam się również, że dziewczyna, tak jak jej brat, pochodzi z Włoch.
Droga do baru zajęła naprawdę mało czasu, gdyż ten znajdował się bardzo blisko szkoły. Zajęliśmy miejsca przy jednym ze stolików i złożyliśmy zamówienia. Zamówione przez nas koktajle przyniósł sam Luca, który okazał się strasznie towarzyską osobą.
Po chwili rozmawialiśmy już w spokoju, popijając nasze koktajle. Dowiedziałam się kilku rzeczy na temat każdego z moich rozmówców. Później rozmawialiśmy o Studiu, a ja znowu co raz bardziej żałowałam, że nie będę mogła chodzić na te wszystkie zajęcia. W końcu tematem naszej rozmowy stali się inni uczniowie…
- Radzę ci uważać na Ludmiłę i jej paczkę. – ostrzegła Francesca.
- O tak, to niezła żmija. – dodała Camila.
- Strzeż się jej jak ognia, a będziesz miała spokój. – stwierdził Maxi.
- Przed nią nie da się ustrzec. Wszędzie się panoszy i każdemu potrafi dać się we znaki.- odezwała się Camila.
- Tiaa…już miałam okazję się na nią natknąć. – mruknęłam popijając swój koktajl.
- O, o lisie mowa. – rzuciła Francesca, wskazując głową na wejście do baru.
- O wilku Fran, o wilku. – poprawiła ją Camila, a wszyscy podążyliśmy wzrokiem we wskazanym przez Włoszkę kierunku.
- Co za różnica? – prychnęła.
- Oto piekielna paczka w całej swej okazałości. – mruknął chłopak.
I faktycznie. Z blondynką weszły jeszcze trzy osoby. W tym León…
- Ta dziewczyna z czarnymi lokami to Naty.
- Poplecznik wiedźmy. – skomentowała Camila.
- Dziwnie wyglądający chłopak to Andres. – kontynuował Maxi. – A ten do którego Ludmiła się klei to León.
Owa paczka ruszyła dumnie przez bar, by zająć stolik mniej więcej naprzeciwko naszego. Spojrzenia moje i Leóna spotkały się na krótką chwilę. Szybko odwróciłam się i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Coś się stało? – zapytała Włoszka.
- Nie, nic. – zapewniłam ją, uśmiechając się jak najweselej potrafiłam.
- No dobrze. Może zmienimy temat? – zaproponowała.
Wszyscy zgodnie skinęliśmy głowami. Wróciliśmy do rozmawiania o sobie. Każdy kolejno coś opowiadał. W końcu padło na mnie.
- No dalej opowiedz coś o sobie. Grasz? Tańczysz? Śpiewasz? – pytała Francesca.
- U Beto uczę się grać na klawiszach. Co do tańca i śpiewania…robię to, owszem, ale tylko gdy ojciec mnie nie widzi, ani nie słyszy.
- Dlaczego? Nie lubi muzyki? – zapytała tym razem Camila.
- Nie…to znaczy, kiedyś lubił. Ale teraz obawia się żebym nie skończyła tak jak moja siostra, żebym nie poszła w jej ślady. – widząc ich nierozumiejące spojrzenia, ciągnęłam. – Miała wielki talent, który odziedziczyła po naszej mamie. Niestety zginęła podczas jednego ze swoich występów, a ponieważ ja też kochałam muzykę, ojciec, że tak powiem, odciął mnie od niej. Przez jakiś czas całkowicie zabraniał mi nawet słuchać jakiejkolwiek muzyki, ale z czasem szedł na co raz większe ustępstwa. – skończyłam mówić i napiłam się swego koktajlu. Tym czasem moi nowi znajomi wpatrywali się we mnie, nie kryjąc przy tym zdumienia. Nic nowego.
- Przykro nam… - odezwała się czarnowłosa, niemal jednocześnie z Maxim.
- Mimo wszystko, twój ojciec nie postępuje najmądrzej. – wtrąciła się Camila. – Ale współczuję ci z powodu siostry. – dodała nieco ciszej, ściskając delikatnie moją dłoń.
- A co z twoją mamą? Mówiłaś, że to po niej odziedziczyłyście miłość do muzyki i talent? – zapytał Maxi.
- Co do talentu nie byłabym taka pewna, czy go posiadam. – uśmiechnęłam się krzywo. – A moja mama…hmm…ona również swoją karierę powiązała z muzyką. Gra, śpiewa. Niestety przez to rzadko kiedy ją widuje. Ale raz na jakiś czas przysyła mi różne paczki i listy albo zadzwoni, czy też jakoś inaczej się ze mną skontaktuje.
 Dalej rozmowa toczyła się gładko. Dobrze nam się ze sobą rozmawiało, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam, muszę odebrać. – uśmiechnęłam się do moich rozmówców przepraszająco, podnosząc się z miejsca. Przeszłam kilka kroków, stanęłam w kącie pomieszczenia i odebrałam.
- Tak?
- Carolina, gdzie jesteś? – usłyszałam głos ojca.
- Poszłam coś zjeść po zajęciach, chyba się nie gniewasz?
- Nie, nie…ale nie wróć za późno, dobrze?
- Dobrze, dobrze… - mruknęłam.
Po jeszcze kilku pytaniach tata wreszcie się rozłączył, więc wróciłam do stolika.
- No nie, nie mogę. – Maxi kręcił z niedowierzaniem głową.
- Coś się stało? – zapytałam, siadając.
- León się na ciebie patrzy. – wyjaśnił. – Co chwilę tu zerka.
- Jesteś pewien, że patrzy na mnie?
- Tak, gdy rozmawiałaś przez telefon, patrzył w twoim kierunku.
- Co zdecydowanie nie podoba się naszej królowej. – zaśmiała się Camila.
- Żebyś tylko nie miała z nią problemów. – zwróciła się do mnie Włoszka.
- Już mam. – jęknęłam. – Ehh, chyba już pójdę. Tata też już się zaczął niepokoić. – przewróciłam oczami.
- Szkoda. – skrzywiła się Francesca, chyba mówiąc szczerze. – Zobaczymy się jutro, w szkole? – zapytała już weselsza.
- Tak, pewnie. Zajęcia mam o tej samej porze co dzisiaj.
- Ale następnym razem będziesz musiała nam zaśpiewać. – oświadczyła Camila.
- No właśnie, wisisz nam rewanż za dzisiaj! – uśmiechnął się szeroko Maxi.
Zaśmiałam się.
- Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Pa! – zawołali jednocześnie.
Uśmiechnęłam się, machając im, gdy wychodziłam z baru.
 Gdy wieczorem przysiadłam na łóżku, swoim zwyczajem wyjęłam pamiętnik i zaczęłam w nim pisać kolejną notkę.
 Dzisiejszy dzień nawet nie był taki zły. Pomijając oczywiście kolejne spotkanie z Ludmiłą. Cieszę się, że Beto zgodził się na prywatne lekcje dla mnie, ale ma to też swoje minusy. Niestety będę musiała widywać Leóna, więc nie wiem czy dane mi będzie o nim zapomnieć. W dodatku Ludmiła…z nią nie będzie łatwo. Mam nadzieję, że odpuści sobie gnębienie mnie z powodu…jej chłopaka.

 No dobrze, może jednak skupmy się na dobrych stronach dzisiejszego dnia. Poznałam kolejnych uczniów Studio 21 – Camilę, Francescę oraz Maxiego. Wydają się być naprawdę sympatycznymi osobami. Kto wie? Może nawet uda mi się z nimi zaprzyjaźnić? Przynajmniej mam taką nadzieję…