niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 5 - Chłopak z baru


Francesca

- Tomas! – wydarł się mój brat tak, że prawie upuściłam wszystkie trzymane przez siebie naczynia. Odłożyłam je, więc pospiesznie na ladę.
- Czego się tak drzesz, Luca?! – krzyknęłam w stronę zaplecza. Po chwili wychyliła się stamtąd głowa mego brata.
- Gdzie on jest? Mam dla niego kolejne zamówienie!
- To nie oznacza, że musisz się tak wydzierać! – warknęłam, lecz dalszej kłótni zapobiegł wchodzący do baru dostawca.
- Już jestem, już jestem. – sapnął dopadając do lady obok mnie. – O co tyle krzyku?
- Mógłbyś się szybciej ruszać. – oznajmił mu Luca, lodowatym tonem. Naprawdę nie rozumiem, za co on go tak nie lubi. – Trzymaj i dostarcz to może tym razem nieco szybciej. – mruknął, popychając przez ladę zapakowane jedzenie i kartkę z adresem, po czym znów zniknął na zapleczu.
Pokręciłam tylko głową, wznosząc oczy ku sufitowi.
- Przepraszam za niego, czasami jest niemożliwy. – zwróciłam się do bruneta z uśmiechem. – Ale nie przejmuj się nim.
- Jasne. – przytaknął krótko chłopak, odwzajemniając uśmiech, a ja po raz kolejny zatopiłam się w tych jego pięknych, brązowych oczach… - Sorry, ale muszę już iść, o ile nie chcę, by twój brat mnie zwolnił. – pożegnał się ze mną i już go nie było.
Podparłam głowę dłońmi i odpłynęłam. Tomas jest taki niesamowity, taki przystojny, taki…
- Francesca! – z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Co jest, Cami? – oprzytomniałam.
- A to, że od dłuższego czasu mówię ci, że powinnyśmy się zbierać na zajęcia, a ty zupełnie nie kontaktujesz. Nawet nie zauważyłaś kiedy tu weszłam! – Camila położyła dłonie na biodrach i zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. – Co się z tobą dzieje?
- Ze mną? Nic! Po prostu się zamyśliłam! – tłumaczyłam się.
- Oj, no dobra. Chodźmy wreszcie na te zajęcia. – przyjaciółka się wypogodziła i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Zdążyłam jeszcze krzyknąć Luce, że wychodzę, po czym  udałyśmy się na lekcje.


Ludmiła


 Gdy po raz kolejny na lekcji śpiewu, udowodniłam wszystkim, że to ja jestem najlepsza, udałam się z Natalią na dziedziniec.
- O! Popatrz! Czy to nie ten słodki dostawca? – powiedziałam, wskazując w stronę chłopaka w czerwonym uniformie Restó Bandu.
- Ludmi…naprawdę nie wiem co ty w nim widzisz. Przecież to dostawca.
- No i co z tego? Jest słodki. – powtórzyłam, obserwując z uśmiechem chłopaka.
- Ale pomyśl sobie jak to będzie wyglądać…w dodatku czepiałaś się Leóna, że rozmawiał z jakąś dziewczyną, a sama oglądasz się za dostawcą. – powiedziała, ponownie kładąc nacisk na słowo „dostawca”. Tak jakbym tego nie zrozumiała.
- Nata, z tego co się orientuję to ty nie masz tu nic do gadania.
- Ale co z Leónem? – drążyła.
- Coś wymyślę. – wzruszyłam obojętnie ramionami. – A teraz idź mi lepiej przynieść coś do picia.
 Dziewczyna skinęła głową i posłusznie poszła wykonać moje polecenie. Ach, jak to dobrze być mną!
- Tooomi! – zawołałam, podchodząc do chłopaka.
- Emm…Ludmiła, tak? – zapytał, robiąc nieco zdezorientowaną minę.
- Zapamiętałeś! – pisnęłam. W sumie trudno byłoby mu zapomnieć.
- Na to wygląda. – uśmiechnął się, niepewnie.
- Co tu porabiasz?
- Przyniosłem zamówienie… - wskazał na swoją torbę.
- Ahh, no tak!


Francesca


- No nie wierzę, jak ona się do niego klei. – mruknęłam, podpierając policzek pięścią. Siedziałam z Cami, Maxim i Braco na dziedzińcu. Wszyscy z niedowierzaniem obserwowaliśmy jak Ludmiła bezwstydnie flirtuje z Tomasem.
- W głowie się nie mieści! – zawołałam, oburzona.
- Oj, Fran. Może zamiast tak bezczynnie siedzieć i marudzić, utrzemy nosa tej wiedźmie? – zaproponowała Camila.
- Co masz na myśli? – zapytał Maxi, siedzący na ziemi, oparty o murek, na którym siedziałam z Cami.
- No moglibyśmy tak… - zaczęła.
- Sfilmować ich? – odezwał się Braco.
- A potem pokazać to Leónowi! – dodałam rozentuzjazmowana.
- No nie wiem…ale z tym nakręceniem to całkiem dobry pomysł. – stwierdziła Cami.
- To bierzmy się do roboty zanim skończą rozmawiać. Braco, masz kamerę? – odezwał się Maxi.
- Tak. – odpowiedział krótko, chłopak i już po chwili nagrywał wszystko swoją kamerą, z którą chyba nigdy się nie rozstawał.
- Da się to nagrać z dźwiękiem? – zapytałam, spoglądając mu przez ramię.
- Niestety nie.  To znaczy…nie byłoby nic słychać. Za daleko stoją.
- A podkradanie się to chyba już sobie odpuścimy, co? – zaśmiała się Argentynka.
León


 Szedłem z Andresem korytarzem. Przyjaciel opowiadał mi właśnie o czymś, lecz niezbyt go słuchałem. Byłem zbyt zajęty własnymi myślami. Zastanawiałem się właśnie o co mogło chodzić Carolinie. Ogólnie moje myśli w danej chwili krążyły wokół tej dziewczyny. Z moich myśli wyrwał mnie oburzony głos Andresa.
- León!
- Co? – wreszcie spojrzałem na niego.
- O czym ty cały czas tak myślisz?
- O…niczym.
- Taa. I na pewno wczoraj się nie gapiłeś na tamtą nową?
- Co? – powtórzyłem się.
- Nie udawaj. Wczoraj w Restó. Gapiłeś się na tą dziewczynę, która siedziała z Camilą, Francescą i tym raperem, Maxim.
- Odpuść sobie, Andres…
- Nie rozumiem co ty w niej widzisz. – kontynuował, puszczając moją uwagę mimo uszu.
- Po prostu nie umiem o niej zapomnieć, okay? Ma w sobie coś takiego…
- Ale jesteś z Ludmiłą! A ona jest śliczna, bogata, śliczna, utalentowana, śliczna, mądra… - rozpływał się Andres.
Pokręciłem głową, przystanąwszy, a chłopak poszedł dalej, w dalszym ciągu mówiąc do siebie. Nie zauważył nawet, że się zatrzymałem. Wzruszywszy ramionami, ruszyłem dalej, ale coś kazało zatrzymać mi się przy sali Beto. Tak więc też zrobiłem. Stanąłem obok drzwi i słuchałem, a do moich uszu doszedł dźwięczny głos i nieco cichsze, jakby niepewne dźwięki keyboardu.

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Nagle zapadła cisza, a w następnym momencie doszło do mnie ciche jęknięcie.
- I znowu to samo…
Przestąpiłem próg i ujrzałem Carolinę, opierającą się ze spuszczoną głową o keyboard. Wyglądała na przygnębioną albo co najmniej na niezadowoloną, zrezygnowaną.




Carolina


 Po raz kolejny mi nie wyszło. Muszę jeszcze sporo ćwiczyć., pomyślałam.
- Coś się stało? – usłyszałam znajomy głos i niemal podskoczyłam. Szybko podniosłam głowę i w drzwiach sali zobaczyłam przyglądającego mi się Leóna.
- Nie, nic. – spuściłam wzrok z powrotem na partytury.
Chłopak jednak nie dał zbić się z tropu. Wszedł do klasy i zatrzymał się naprzeciwko mnie, po drugiej stronie instrumentu.
- Beto udostępnił ci salę? – zapytał niby od niechcenia.
- Tak… - mruknęłam. – Pozwolił mi przećwiczyć pewien…utwór.
- Ładnie śpiewałaś. – stwierdził, a gdy podniosłam wzrok, dojrzałam w jego oczach zupełną szczerość. Poczułam, że się rumienię, więc znów opuściłam wzrok na leżące przede mną nuty.
- Możesz mi powiedzieć, naprawdę.
Westchnęłam cicho. Unikanie go chyba będzie jednak niemożliwe; zupełnie niewykonalne. Powoli podniosłam na niego wzrok.
- Po prostu coś mi nie idzie zagranie tego. – przyznałam, choć wiedziałam, że nie chodzi mu tylko o to.
- Może ja ci zagram, a ty zaśpiewasz? – zaproponował.
Zawahałam się, ale tylko przez chwilę. Uśmiechnęłam się do niego lekko i skinęłam głową.
- Możemy spróbować.
- Mogę?
- Ach, tak… - odsunęłam się i szybko zamieniliśmy się miejscami.
Rzucił okiem na tekst, a później przeniósł wzrok na mnie. Uśmiechnął się.
- Zaczynamy? – w odpowiedzi skinęłam mu głową.
Opuścił wzrok na nuty i zaczął grać. Przymknęłam oczy, odetchnęłam głęboko.

Ahora sabes que
Yo no intiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

Ahora ya no se
Lo que siento, va cambiando
Y si el miedo que
Abro puertas, voy girando

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar...
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar (No quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No, no, no)

Y vuelvo a despertar (No voy a parar)
En mi mundo (No quiero parar...)
Siendo lo que soy (No, no, no quiero parar...)

Y no voy a parar (No, no, no quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No...!)

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá


 W miarę śpiewania rozluźniałam się co raz bardziej i początkowo niezręczność jaką odczułam w towarzystwie Leóna, zniknęła zupełnie. Gdy skończyliśmy mój utwór, zarówno na jego, jak i na mojej twarzy widniał uśmiech.
- Masz piękny głos. Naprawdę,  bardzo ładnie śpiewasz. – pochwalił, a ja oczywiście musiałam ponownie się zarumienić.
- Dzięki…a ty świetnie grasz. – dodałam pospiesznie.
- Dzięki. – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Sama to napisałaś?
- Tak. Szkoda, że ja nie umiem tak grać… - jęknęłam. – Uczę się z Beto i ćwiczyłam już kiedyś wcześniej, ale wciąż słabo mi idzie.
- Jeśli chcesz, mogę zostać twoim korepetytorem. – zaoferował się.
- Nie chcę ci robić problemu…
León uniósł brwi.
- Naprawdę sądzisz, że byłby to dla mnie problem?
- Em… - z pomocą, choć nie wiem czy do końca, przyszedł mi Beto.
- Przepraszam cię, Leónie, ale czas na moje zajęcia. – zawołał, wchodząc do klasy i przy okazji wpadając na perkusję.
- Dobrze, już idę. Pogadamy później? – zwrócił się do mnie chłopak.
Zanim zdążyłam się zastanowić, już się zgodziłam, a chłopak opuścił pomieszczenie.
- To możemy zaczynać? – Beto podszedł do mnie, pocierając dłonie.
- Tak, pewnie.


Francesca


- To jak, wrzucamy to do Internetu? – spytałam, razem z Cami i Maxim, oglądając wcześniej nakręcony filmik z Ludmiłą flirtującą z Tomasem.
- No nie wiem… - wahał się Maxi.
- Może lepiej nie? To byłaby lekka przesada. – stwierdziła Camila.
- Przesada? A Ludmiła to nie przesadza? – zapytałam, oburzona.
- No właśnie. Nie zachowujmy się jak Ludmiła. – orzekł Maxi. – Chcesz być taka jak ta żmija?
- Przecież mamy więcej oleju w głowie niż ona. – znów przemówiła Argentynka.
- No dobra… - skapitulowałam.
Naszą rozmowę, jak i zarówno wszelkie inne, przerwał Pablo, wchodząc do sali.
- Jak wam idą przygotowania do zbliżającego się występu? – zapytał od razu na wstępie.
- Dobrze. – odparli zgodnym chórem wszyscy uczniowie, łącznie z nami, czy też grupką Ludmiły.
- Świetnie. Tak, więc przejdźmy do naszej dzisiejszej lekcji…

***

 Lekcje z Pablo były zdecydowanie najfajniejsze ze wszystkich. Co prawda zajęcia muzyki i śpiewu również były bardzo interesujące, ale jednak Pablo wygrywał z tymi wszystkimi swoimi pomysłami.
 Na przerwie ponownie znaleźliśmy się na dziedzińcu. Prowadziliśmy spokojną rozmowę, a Maxi trzymał na swoich kolanach (jak zwykle zresztą) swojego laptopa. Na ekranie po raz kolejny wyświetlony był nasz filmik z Ludmiłą i Tomasem w rolach głównych. Właśnie zastanawialiśmy się co z nim zrobić, gdy niespodziewanie podszedł do nas León.
- Maxi, mógłbym pożyczyć laptopa? – zapytał niechętnie. – Chcę przesłuchać waszą wersję piosenki. Wiesz, trzeba to wreszcie jakoś połączyć. – mówił o naszym zadaniu, które zlecił nam Pablo.
- Jas… - zaczął mój przyjaciel lecz go uprzedziłam.
- Pewnie! – podałam z uśmiechem Leónowi komputer Maxiego, przy okazji włączając filmik. Wszyscy, włącznie z chłopakiem Ludmiły popatrzyli na mnie zdziwieni, ale nikt nic nie powiedział.
León przeniósł wzrok na ekran laptopa i zamarł. Patrzył w milczeniu na wyświetlany filmik, natomiast my obserwowaliśmy jego.
- Ludmiła! – krzyknął w pewnej chwili tak, że wszyscy się wzdrygnęliśmy. Wciąż trzymając komputer Maxiego zrobił kilka kroków w stronę Ludmiły i ponownie ją zawołał. Ta z nierozumiejącą miną podeszła do niego.
- Włączyłaś ten filmik? – szepnął do mnie Maxi.
- Aham. – potwierdziłam z wesołym uśmiechem.
- Myślisz, że teraz z nią zerwie? – zapytała również ściszonym głosem Camila.
- Może. Dobrze by jej tak było. – odpowiedziałam.
Nikt już więcej się nie odezwał, wszyscy przyglądaliśmy się kłócącej na środku dziedzińca parze. Do grupy obserwatorów dołączyli również Andres, Naty oraz kilka innych uczniów, przypadkowych świadków.
- Co tu się dzieje? – usłyszeliśmy w pewnej chwili tuż za nami. Jak na komendę poodwracaliśmy głowy. Zadającą te pytanie była Carolina.
- Właśnie doprowadziliśmy do kłótni między najidealniejszą parą tej szkoły. – odpowiedziałam z dumą.
- A konkretniej? – dziewczyna dosiadła się do nas i znowu przenieśliśmy wzrok na rozgrywającą się na dziedzińcu scenę.
- Braco nakręcił filmik jak Ludmiła podrywa dostawcę z Restó. – odpowiedział jej Maxi.
- I tak się składa, że przed chwilą León zobaczył ten filmik. – dokończyła Camila.
- Ahh…
Wszyscy ponownie umilkliśmy. Dochodziły do nas podniesione głosy Leóna i Ludmiły. Dziewczyna najwyraźniej próbowała się tłumaczyć. W pewnej chwili spojrzała w naszą stronę.
- WY! – krzyknęła, wściekła

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! :)
    Wow, niezłe zakończenie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje że Leon zerwie z ludmi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S - Zostałaś nominowana do "Versatile Blogger Award"
    violetta-and-her-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Heeej :)
    Zostałaś nominowana do LBA !
    Gratuluję !
    Więcej informacji na moim blogu:
    http://violettaserialfanclub.blogspot.com/2013/07/nominacja-do-liebster-blog-award.html
    Ogólnie to zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LBA Gratulacje więcej informacji na moim blogu:http://violettamojahistoria.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń